Dekarbonizacja transportu lotniczego powinna odbywać się etapami. Pierwszym z nich może być stosowanie paliwa SAF. Przewoźnicy lotniczy powinni podejść do tej kwestii kreatywnie i być otwarci na nowe technologie – mówił podczas konferencji poświęconej wyzwaniom związanym z siecią TEN-T stały sekretarz w duńskim Ministerstwie Transportu Jacob Heinsen.
Plany osiągnięcia zerowej emisji netto w duńskim sektorze lotniczym pociągają za sobą duże wydatki. – Zrównoważone, „zielone” lotnictwo to nasz cel. Wydaliśmy już ok. 100 milionów euro na nadanie takiego charakteru lotniczym przewozom krajowym – poinformował Heinsen. Najważniejsze elementy planu mają wejść w życie w tym roku.
Na razie „neutralność technologiczna” ma polegać na stosowaniu „zrównoważonego” paliwa lotniczego (SAF) oraz innych bardziej przyjaznych dla środowiska rodzajów paliw. Z upływem czasu rozwój technologii umożliwi, być może, doświadczenia z lotnictwem elektrycznym. – Być może na początku wprowadzimy napęd elektryczny tylko na jednej, krótkiej trasie. Jeśli wyniki będą pomyślne, z czasem elektryfikacja obejmie pewnie też inne trasy krajowe, których zresztą nie mamy dużo – przewidywał przedstawiciel duńskiego rządu.
Na razie domieszka SAF może jednak wynosić tylko 50%. Nie ma jeszcze koniecznych zezwoleń na loty w całości na paliwie zrównoważonym. – Obecne wytyczne dla pomocy państwowej sprawiają, że prowadzenie projektu opartego o neutralność technologiczną jest trudne. Spotykamy się z wyzwaniami biurokratycznymi. Co więcej, wiele organizacji zajmujących się ekologią krytykuje wykorzystanie zużytego oleju i innych środków – wyliczył piętrzące się przeszkody Heinsen.
– Chcemy wywrzeć presję na branżę lotniczą, by myślała nieszablonowo. Nie rozwiążemy sami kryzysu klimatycznego, ale dzięki osiągniętej redukcji emisji poprawimy sytuację – przekonywał Heinsen. Jak ocenił, doświadczenia, które uda się zdobyć podczas transformacji sektora lotniczego w Danii, mogą okazać się interesujące również dla innych państw.
Przedstawiciel Ministerstwa Transportu odniósł się też do kwestii
zamknięcia utrzymywanej na lotnisku w Billund bazy Ryanaira. – Czy powodem były opłaty za emisję gazów cieplarnianych? Historia ta dotyczy lotów, które już wcześniej były na granicy opłacalności. W tym kontekście możliwe, że szalę przeważyły właśnie rosnące koszty środowiskowe (w tym stosowana w Danii dopłata pasażerska). Ryanair wciąż będzie jednak latał do Billund maszynami utrzymywanymi w Kopenhadze oraz innych duńskich portach. Przewoźnik ten z reguły wini rządy za wszystko – ocenił. Jak dodał, skala lokalnego ruchu lotniczego zmniejsza się w miarę budowy kolejnych mostów między duńskimi wyspami.